Wirtualni YouTuberzy, czyli jak Japończycy odświeżają nieco YT

przez | grudzień 12, 2018

Czasy, w których będziemy żyć pośród inteligentnych AI, pewnie nie nadejdą jeszcze przez wiele, wiele lat (nie wiem nawet, czy nasze prawnuki dożyją tej chwili), lecz pewnym substytutem mogą być tu kreatywne osoby z Kraju Kwitnącej Wiśni, którzy postanowili pobawić się w… wirtualnych YouTuberów.

Cały gimmick polega na tym, że YouTuber, wykorzystując odpowiedni program, jest widoczny jako generowany komputerowo model, imitujący mimikę twarzy oraz proste ruchy ciała. Potem wystarczy tylko gadać na różne tematy piskliwym głosem (co Japonkom przychodzi naprawdę łatwo) i patrzeć, jak miliony wyświetleń na YouTube same się nabijają, dzięki hordom napalonych otaku oraz weebów. W końcu nie ma lepszego sposobu na spędzanie samotnego wieczoru niż patrzenie, jak nasza waifu gra w Resident Evil 7 zachowując się jak naiwna dwunastolatka, prawda?

My waifu is coming to life!

W rzeczywistości, nie mam nic przeciwko wirtualnym YouTuberom – są oni znacznie bardziej znośni od niejednego wypacykowanego streamera, który musi chwalić się snobizmem w każdym filmiku. To, o czym dokładnie jest kanał takiego YouTubera, zależy od samej osoby prowadzącej. Najsłynniejszą, a zarazem pierwszą, wirtualną YouTuberką jest Kizuna Ai. Dziewczyna posiada obecnie dwa kanały – jeden do vlogów na różne tematy (jak skarżenie się na iPhone’a X), zaś drugi – do Let’s Playów. Co ciekawe, bardzo często dobiera ona horrory i inne gry, które generalnie nie powinny pasować do jej przesłodzonego charakteru. Jest w tym jednak coś, co sprawia, że ogląda się z pewną ciekawością to, jak zareaguje na kolejne sceny.

 

894bc32a447fdfb32f0057d360e261979c7bb6bar1-850-839v2_hq

 

Po sukcesie Kizuny, YouTube zalała wręcz lawina podobnych kanałów, usiłujących powtórzyć jej sukces. Najbliżej tego celu wydaje się być wiecznie pijana Kaguya Luna, której narąbany głos, brak słodkiego podejścia do świata oraz generalna osobowość aż nazbyt wyluzowanej, choć lekko bezczelnej, chłopczycy szybko zdobyły sobie całe mnóstwo fanów, co wyraźnie odbiło się na jakości późniejszych filmików.

Można ich lubić, można nienawidzić. Nie zmienia to jednak faktu, że wirtualni YouTuberzy są na swój sposób powiewem świeżego powietrza w zalewie kolejnych karierowiczów, jadących na trendach w celu zarobienia szybkiego grosza. Przynajmniej można być pewnym, że nawet Kaguya Luna nie przejdzie się do lasu samobójców i, niczym Logan Paul, nie strzeli sobie selfie z powieszonym ciałem.